KRZYSZTOF WOJCIECHOWSKI De multitudine rerum / O mnogości rzeczy
- Galeria FF
-
-
2018-02-03 14:00 - 18:00
-
KRZYSZTOF WOJCIECHOWSKI De multitudine rerum / O mnogości rzeczy
- Cena biletu:2zł / środa - wstęp bezpłatny
- Galeria: Galeria FF
- Adres: 90-113 Łódź, ul. Traugutta 18
12 I – 3 II 2018
wernisaż: 12 stycznia 2018, godz. 18.00
wystawa czynna od wtorku do soboty w godz. 14.00–18.00
Tym, co stanowi o specyfice fotografii, co odróżnia ją od innych technik artystycznych operujących obrazem, jest możliwość rozpatrywania jej w kategoriach „prawda/fałsz”. Co więcej, zauważyć trzeba, że mówiąc o „prawdzie” obrazu fotograficznego, używamy terminu „prawda” w rozumieniu klasycznym, gdzie kryterium prawdziwości stanowi zgodność (w tym wypadku) obrazu z rzeczywistością. Jedynie fotografia, rozumiana jako „kontakt materii z materią” (definicja Zbigniewa Dłubaka) może być „prawdziwa” w takim sensie, jak może być prawdziwe zdanie.
Ostatnimi laty kilku fotografom odebrano laury zwycięzców konkursów fotograficznych, bo jurorzy dopatrzyli się śladów manipulacji obrazem. Uznano, że obraz „kłamie”. Obecnie od fotografów wymaga się udostępniania plików źródłowych (mówimy o fotografii cyfrowej), jako gwarancji, że obraz nie był modyfikowany, że nie mija się z „prawdą”. (Nota bene, dzieje się to w czasach, gdy coraz powszechniej stosuje się konsensualną definicję prawdy, czego konsekwencją są na przykład sankcje prawne za odmowę nazwania kobietą osoby, która jest ojcem swych dzieci, a za kobietę się uważa).
Powiedzieć, że przedstawione na wystawie zdjęcia Krzysztofa Wojciechowskiego z cyklu „kolekcji” są prawdziwe, to mało. Są one „prawdziwe” w sposób ostentacyjny. Seria zdjęć ograniczona pojemnością jednej rolki kliszy fotograficznej. Seria zdjęć przedstawiających za każdym razem rzecz/przedmiot należący do tej samej kategorii, tego samego zbioru czy gatunku. Czy to znaki, malowane na ulicy, elementy architektury czy drobne przedmioty – płatki kwiatu, spinacze czy cokolwiek innego – są ze sobą tożsame, nie stanowią metafory, ich uroda (jeśli się pojawia), jest ich cechą immanentną, nie skutkiem estetyzujących zabiegów autora. Mamy świadomość, że poza planszą, zbiór arbitralnie wybranych przedmiotów, przedstawionych na zdjęciu, jest mnogością. Taka forma prezentacji kieruje nas do tego, co w przedstawianych w obrębie jednej planszy przedmiotach jest indywidualne, co wspólne im wszystkim, skłania nas do refleksji czy rodzaje i gatunki istnieją w rzeczywistości, czy tylko w myśli? Widoczna na zdjęciach perforacja kliszy fotograficznej i numery kolejnych klatek to coś, czym są w fotografii cyfrowej dołączone do pliku zdjęciowego dane, umożliwiające potwierdzenie jego autentyczności.
Zdjęcia, wykonywane z użyciem kamery szczelinowej własnej konstrukcji, sprawiają przy bliższym oglądzie wrażenie zmanipulowanych – bo niby dlaczego wszyscy przechodnie na zdjęciu idą w jednym kierunku, dlaczego ich cienie podążają za lub przed nimi? Prawda jest taka, że zdjęcia te, wbrew pozorom, są prostym odwzorowaniem czasu i ruchu, jaki się dokonywał przed obiektywem. Są więc również „prawdziwe” w rozumieniu takim, jak powyżej. Sęk jednak w tym, że co mechanicznie proste, wcale nie musi być oczywiste. Dopiero analiza takich parametrów, jak kierunek przesuwu filmu w aparacie, kierunek przemieszczania się obiektów przed obiektywem, kątowa prędkość ich ruchu, pozwalają zdekodować to, co widzimy.
Przy czym nasza wiedza wcale nie odejmuje tym zdjęciom ich dziwności.
Tomasz Tuszko (tekst do publikacji z wystawy)
Krzysztof P. Wojciechowski (ur. 1947). Twórca fotografii i wideo, kurator, autor tekstów, aktywny uczestnik życia artystycznego.
Studiował fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Fotografuje od końca lat 60. Od 1968 roku współpracował z Andrzejem Jórczakiem. Będąc członkiem Warszawskiego Towarzystwa Fotograficznego (od 1968) poznał m.in. Elżbietę Tejchman i Zbigniewa Dłubaka. Pierwsza wystawa wraz z Andrzejem Jórczakiem i Pawłem Łuckim Nasza wystawa psów rasowych miała miejsce w WTF (1969) i toruńskiej Galerii Prezentacje (1970). Od 1970 roku współpracował z Henrykiem Gajewskim i Andrzejem Jórczakiem w ramach Galerii Remont i działał w środowisku artystycznym wokół niej skupionym. Współpracował również z białostocką Galerią Znak Janusza Szczuckiego. Od 1975 roku członek ZPAF. W drugiej połowie lat 70. i w latach 80. zrealizował dwa duże cykle Zabawy dziecięce i Przechodzień (dokumentacja graffiti politycznych). Od początku lat 90. pracował w Małej Galerii ZPAF-CSW. Jego twórczość rozwijała się w dwóch kierunkach – metaforycznym (Parabolae, Musica Muta) i parapublicystycznym (Opowieści lewantyńskie, Barwy walki).
Autor kilkudziesięciu wystaw indywidualnych, uczestnik wielu wystaw zbiorowych w Polsce i na świecie.
Magdalena Andrynowska - Stany splątane
- Galeria Imaginarium
-
-
2018-02-03 14:00 - 18:00
-
Magdalena Andrynowska - Stany splątane
- Cena biletu:2zł / środa - wstęp bezpłatny
- Galeria: Galeria Imaginarium
- Adres: Traugutta 18
Łódź
26 I – 17 II 2018
wernisaż: 26 stycznia 2018, godz. 18.00
wystawa czynna od wtorku do soboty w godz. 14.00–18.00
Stany splątane Magdaleny Andrynowskiej
W 69 minucie wielokrotnie nagradzanego filmu Piękny umysł w reżyserii Rona Howarda zilustrowano scenę, w której Alicia Nash – żona genialnego matematyka i ekonomisty Johna Nasha – natrafia na skrywane przed światem pomieszczenia, gdzie chory na schizofrenię noblista prowadził „badania” mające na celu rozwikłanie nurtujących go zagadek. Ściany nieuporządkowanego laboratorium pokryte zostały wycinkami prasowymi, zdjęciami, zapiskami, połączonymi siecią linii, odzwierciedlających możliwe powiązania, ukryte relacje i koneksje, które miały stać się dowodem szyfru kryjącego spisek. Choć stworzona przez Nasha pajęczyna związków powstała w efekcie schizofrenii, podobne kadry, ujmujące konstelacje fotografii powiązanych liniami, pojawiają się często w kulturze popularnej, a zwłaszcza w kryminalnych produkcjach filmowych i serialach, symbolizując zwykle racjonalne próby rozwiązania sekretów i tajemnic. Sploty sznurków i taśm, węzły i sieci prowadzić mają do ogarnięcia chaosu, ujarzmienia niewiadomych, ujętych w logiczny system współzależności. Magdalena Andrynowska zdaje się wykorzystywać motyw sieci czy też porządkującego systemu lin i sznurków, realizując podobną strategię – jej metaforyczne fotografie z serii „Teraz ty bądź kosmosem, a ja będę małą dziewczynką” z 2014 roku przedstawiają nitki, sieci i pajęczyny rozpięte w przestrzeniach różnego rodzaju. Na jednej z nich widoczne jest nieuporządkowane łóżko, na którym leży brudny stos płótna żaglowego przypominającego pogniecioną pościel. Ujęte w lewym rogu rzeczywiste sieci pajęcze zdają się znajdować kontynuację w siatce nitek wplecionych w tkaniny; granice pomiędzy naturą a kulturą zostają zawieszone. Andrynowska nałożyła więc sztuczną, geometryczną strukturę prostych linii, porządkując w ten sposób chaotyczny zwój żagla, stanowiący ślad dawnej obecności człowieka. W wypadku innej fotografii liny sprawiają wrażenie siatki, oplatającej las; wyrwany z rzeczywistości fragment natury staje się przez to poddany porządkującemu procesowi; w chaos przyrody wkracza kosmos nałożonej na nią geometrii. Owe próby porządkowania, o których tutaj mowa, zdają się być jednak zdane na porażkę. Chaotyczna natura wymyka się logice matematyki i kulturowym nakładkom w postaci racjonalnych struktur geometrycznych. Jej tajemnice pozostają nieroZWIĄZANE…
Kryminalistyczne laboratoria, w których detektywi budują swoje konstelacje z fotografii, faktów i śladów, obejmują również inwestygacje nierealistycznych artefaktów. Z tej też przyczyny mikroskopowe powiększenia, rentgenowskie zdjęcia, ślady linii papilarnych odgrywają w nich równie ważą rolę. W kolejnym cyklu zdjęć i obiektów („Cała pustość”, 2016), podejmując próbę rozwikłania zagadek natury i miejsca człowieka w przyrodzie, Andrynowska skupia się na podobnych formach abstrakcyjnych. Wykorzystując chromatografię, a zatem technikę używaną w procesie rozkładu lub analizy składu chemicznego, artystka uzyskała gigantyczną fotografię ukazującą abstrakcyjne formy, czytelne jedynie dla ludzi odpowiedzialnych za przeprowadzenie doświadczenia. Uwiecznione na jednej z fotografii negatywowe gałęzie, czy też przestrzenne odciski kory drzewa dopełniają zbiór możliwych materiałów dowodowych służących tej artystycznej formie śledztwa. I w końcu zbiór polaroidów („Źródło”, 2017), a zatem fotograficznych form, które poprzez swoją jednoetapowość zdają się najwiarygodniej dokumentować prawdę zewnętrzną; to za ich pomocą artystka koncentruje się na energii. Choć technika ta znalazła niegdyś uznanie w praktykach kryminalistycznych, to jednak Andrynowska stosuje ją przewrotnie, budując za jej pomocą kolejną konstelację abstrakcyjnych śladów, uzupełniających zestaw dziwnych, nierealnych i nieprzedmiotowych tropów, wymakających się jednoznacznym odpowiedziom.
Schizofrenia, ogarniająca umysł wspomnianego Johna Nasha, stała się jednym z desygnatów postmodernizmu. Wykorzystując metaforę schizofrenika, badacze – tacy jak Frederic Jameson – zwracają często uwagę na typowe dla kulturowej aktywności tego okresu zerwanie ciągłości czasowej. Obserwując praktyki fotografii artystycznej ostatnich kilku dekad zauważyć można inne wyznaczniki „schizofrenicznej wyobraźni”. Nie bez przyczyny konstelacyjne układy chaotycznie rozrzuconych fotografii Wolfganga Tillmansa zdają się znajdować analogię w tablicach z laboratorium szalonego naukowca. Podobnie jak w wypadku zestawu prac Magdaleny Andrynowskiej, owa „wizualna schizofrenia” dostarcza raczej nowej gramatyki myślenia o świecie, w którym zaburzeniom języka, czasu i przestrzeni, towarzyszą zakłócenia obrazowe; w którym w końcu otaczające nas ślady, znaki, artefakty i dowody, zamiast do rozwikłania prowadzą nas raczej w stronę świadomości niewiedzy i niemożności pełnego poznania otaczającej rzeczywistości.
Witold Kanicki
1 Ron Howard, film Piękny umysł, produkcja: Imagine Entertainment 2001, 69’.
2 Frederic Jameson, Postmodernizm i społeczeństwo konsumpcyjne, [w:] Postmodernizm, red. S. Nycz, tłum. P. Czapliński, Kraków 1996, s. 190–213.