Marta Szymczak "Pędy zielone"
- Galeria Kawiarnia
-
-
2020-02-03 10:00 - 20:00
-
Marta Szymczak "Pędy zielone"
- Galeria: Galeria Kawiarnia
wernisaż: 30.01.2020 godz. 18
wystawa czynna do 16.02.2020 w godznach pracy kawiarni
PĘDY ZIELONE – krótka historia niedomówień
Możliwości malarskich interpretacji znanych i oczywistych motywów jest nieskończenie wiele. A dzięki temu nawet najbardziej wyjałowiona ziemia okazuje się żyzna. Nieustanne powracanie w malarstwie do tematów – jakby się mogło wydawać – obytych, daje wciąż nowe zaskakujące efekty, a raz postawiona na skraju realizmu granica, daje się dość łatwo i swobodnie przesuwać. A to, jak daleko i w którą stronę, zależy jedynie od twórczego potencjału artysty – od jego wrażliwości i odwagi. W prezentowanej właśnie w Galerii Kawiarnia Łódzkiego Domu Kultury kolekcji prac malarskich i fotograficznych Marty Szymczak podejmowane kwestie nie sprowadzają się więc jedynie do spraw formalnych. Wręcz przeciwnie – poza nimi odsłaniają też walory osobiste, gdzie deformacja, synteza i oszczędna forma wyrazu wypływa raczej z głębokiej refleksji nad sposobem przekazania złożonych prawd w możliwie najprostszy sposób. Definiowanie tego, co nas otacza poprzez eliminację elementów kompozycji i redukcję ich formy, to w zasadzie codzienność twórcza każdego malarza. Stając przed sztalugami w plenerze – teoretycznie – staje on jednocześnie przed koniecznością dociekania prawdy. Czyli, mówiąc prościej, przed koniecznością doszukiwania się ukrytej przed okiem przypadkowego odbiorcy esencji wybranego motywu. I choć dziś jest to oczywistość poparta i obroniona w malarstwie niezliczoną ilością przykładów, efekty tak wykonanej pracy wciąż budzą te same co przed ponad wiekiem wątpliwości. Bo przecież Świat, jaki jest, każdy wie, tyle tylko, że nie każdy kto go ogląda wie co widzi... No właśnie. Dorastając w przeróżnych kontekstach kulturowych i przeróżnych, opiniotwórczych realiach ciągle wzbogacamy listę własnych uprzedzeń i oczekiwań wobec Świata. Rozrasta się ona dynamicznie i niezauważenie szybko przybiera formę zgubnej ideologii niechęci, stając się tym samym jedynym wzorem i punktem odniesienia w interpretacji i ocenie rzeczywistości. A gdy wiedza przesłania obraz, to trudno mówić o spontaniczności w odbiorze. A jeszcze trudniej o podbudowanej otwartością akceptacji, która do zakratowanego umysłu mogłaby wpuścić odrobinę swobody. Smutna to prawda, ale sami oceńcie, czy nie jest tak przypadkiem, że to co wiemy o przedmiocie, nie pozwala go nam zobaczyć? Dlatego chcąc malować, ale też – i to może nawet ważniejsze – obcować z malarstwem, należy obowiązkowo zapytać siebie o to, jak patrzeć by widzieć?
W kontekście oglądanej wystawy odpowiedź na to pytanie jest prosta. Autorka podpowiada nam, aby Świat widzieć po prostu mniej wyraźnie. Bez określonych założeń i bez oczekiwań. Jakby okiem dziecka, które zamiast skupiać się na konieczności rozpoznania w obrazie tego, co zna, dziwi się i naiwnie cieszy jego wyglądem. Odpowiedzi na najtrudniejsze pytania często zawarte są w najprostszych, by nie powiedzieć najbardziej banalnych refleksjach. Zwrot ku pierwotnym instynktom, to zwrot radykalny, pozbawiony być może racjonalnego uzasadnienia. Ale przy założeniu, że mógłby on w efekcie przynieść nam kojące zrozumienie, jest być może wart zainteresowania. Malarstwo to dziedzina oswojona obecnością człowieka prawie całkowicie. I gdyby nie to „prawie”, to można by nawet powiedzieć, że całkowicie człowiekowi – swojemu stwórcy – posłuszna. Tyle tylko, że tak nie jest. Bo choć człowiek przed wiekami opanował malarstwo do perfekcji, to jego efekty do dziś bywają zaskakujące, a czasem nawet nieprzewidywalne.
W zaproponowanej przez Martę Szymczak ekspozycji odnajdujemy ten właśnie niedefiniowalny, osobisty rys odsyłający nasze myśli do światów odległych, do światów równoległych. Autorka wystawy – malarka w pełni świadoma, ukształtowana wieloletnim i wielorakim doświadczeniem twórczym – wyraźnie przygląda się otaczającej ją przyrodzie. Jednak w efekcie pogłębionej refleksją obserwacji, obraz stanowiący naoczną rejestrację napotkanych zdarzeń sprowadza do skrajnego minimum. Wręcz do parteru. Zamiast opowiadać widzowi osnutą detalem historię ofiarowuje mu zaledwie „bryk” zdarzeń, których była światkiem, czyli nic ponad zindywidualizowane plamy barw, dziwne faktury i wyestetyzowane kompozycje. I co z tym począć? Co zrobić z tak niedopowiedzianą i niedorobioną historią? Jak odnieść tak ubogą treść malarską do otaczającej nas złożoności? Aby móc odpowiedzieć sobie konstruktywnie na to pytanie musimy powrócić do początku. Czyli do tego właśnie początku, o którym była już tu mowa, do początku pierwotnego. Bo gdy wszystko w swoim „uporze rozumienia” uprościmy – powiedzmy tak radykalnie jak M. Szymczak robi to w swoich obrazach – to być może okaże się ostatecznie, że zamiast trudnej do odwzorowania złożoności mamy już tylko prosty i oczywisty porządek, wolny od chaosu, niepotrzebnych zdarzeń i całej masy zbędnego detalu. Porządek w którym tytułowe pędy zielone mogą wreszcie przybrać swą indywidualną formę. Gdzie rosnąć mogą bez ograniczeń.
Jacek Świgulski
Marta Szymczak jest absolwentką Uniwersytetu Łódzkiego oraz Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Zawodowo jest radcą prawnym i coachem, a artystycznie realizuje się najchętniej w malarstwie. Ciszę i równowagę znajduje wśród przyrody, gdzie tworzy swoje obrazy. Przestrzeń wokoło jest dla niej inspiracją do przetworzeń, uproszczeń i przełożenia świata na osobisty język. Widzi plami i kontrastami. Szuka uproszczeń. Maluje to, co czuje widząc.
„Przynależność”
W ciszę splatam me dźwięki,
Kłębię, supłam i plączę,
Omotana w samotność
Rosnę więcej i mądrze
Chwytam, czuję, dotykam,
Spokój obejmuję dłonią,
odniesień nie patrzę
odniesieniem się staję
Swoją przestrzeń zaznaczam
Ziemię stemplując stopą,
Otulona w przestrzenie
Nigdy więcej nie błądzę
Kłębowisko pędów zielone
Miażdżę w dłoniach do soku,
Jestem razem i w sobie,
jestem – przynależność
Marta Szymczak